Do tego z 20 browcow i jazda.... 
CHATA WOLNA!!! 
Shaman Trip said:A u mnie znow bedzie wesolo bo starzy wyjezdzaja na tydzien lada moment i bede jutro mial blunty - 3 gieta
Twój post brzmi jak zaproszenie na balety, daj jakieś namiary to chętnie wbijemy się do Ciebie na imprezkę 
Shaman Trip said:
wlasnie, to zalezy od dila i od stafu. ja mieszkalem jakis czas w UK, i tam mialem zajebistego dila, ktory zreszta byl tez polakiem.bezproblemowy gosciu, za 10 pandow dawal jakies 3-4 giety takiego stafu, ze jak wracalem metrem to wszyscy sie do mnie usmiechali tak strasznie walilo...Shaman Trip said:
nie dzwigam ciekawe co za towar pali 
kempamc said:http://kelebrin.blox.pl/2007/01/Nioch-nioch-nioch.html
wlaczcie glos i ogladajcie
lool jaki dziadek
Co sie pan rozsypał 
, ale z perspektywy jest dla mnie śmieszna. Tak więc do spotów są dwie drogi, przez las oraz przez ulicę główną, gdzie jeżdżą samochody. Na spoty jechałem drogą przez las, aby podlać nawozem rośliny. Podczas pobytu tam zobaczyłem duże chmurki nadchodzące zza horyzontu. Pomyślałem, że nadchodzi burza. Udałem się na miejsce, podlałem rośliny i postanowiłem uciekać drogą którą przyjechałem. Wyjechałem rowerkiem na dróżkę główną lasu, prowadzącą do domu, jednak na drodze tej zobaczyłem przewalone drzewo, po czym usłyszałem jeden, jedyny grzmot (a może wydawało mi się?). Postanowiłem wrócić drogą główną z samochodami. Przed tą drogą czekała na mnie jeszcze przeszkoda. Górka z piachu (po deszczu miała też dziury). Szybko z niej zjechałem. Rozpędzony wpadłem w turbulencje, co spowodowało że przy końcu górki rower zahamował i się przewrócił, a ja niczym Małysz wyleciałem 1,5 m - 2m do przodu w krzaki. Szybko się podniosłem i zacząłem spierniczać do domu, niestety deszczyk mnie złapał no i nieźle mnie zmoczył 
