orangin
Member
motto:
"Pluco me domaga sie - mowie: nie.
Moge se cale gadanie wsadzic w d.
Taka jest wlasnie cecha THC"
pfk
Priwiet,
Nie wiem czy ten temat jest Wam potrzebny, ale moje, nazwijmy je eufemistycznie przywiazanie do MJ, sprawia czasami klopoty. Wiecie (wiecie?) jak to jest: z jednej imprezy robi sie tygodniowka, z tygodniowki miesiecznica i tak dalej...
A jak przerwac ten 'chocholi taniec'? Czy macie jakies sprawdzone sposoby na szybki detox? Chodzi mi tutaj o niwelowanie psychicznych skutkow dlugotrwalego palenia trawy (cisnienie, hustawki nastrojow, lenistwo itp. itd.), ale rowniez wyplukiwanie toksyn z organizmu.
To moze zaczne:
wiadomo, najwazniejsza jest wola. Mysle, ze podstawa jest zaplanowanie okresu abstynencji (np. miesiac, kwartal, rok(! ;P)). Kazdy dzien bez palenia wzmacnia wole i jednoczesnie przybliza nas do konca zalozonego okresu abstynencji. Na podstawie wlasnego doswiadczenia moge stwierdzic, ze najtrudniejsze sa pierwsze 3 dni: patrzac wstecz dnia 4tego moge powiedziec, ze odnioslem pierwszy sukces. W okresie przerwy od trawki staram sie rowniez unikac alkoholu (bo od wodki rozum krotki).
Jesli chodzi o sprawy cielesne, staram sie zwiekszac codzienny wysilek celem wypocenia wszelkich smrodow (niestety pale sprzeta z tytexem, fajek nie), duzo picia, staram sie nie obzerac na tlusto (trudne to ). Rowerek, intensywne koszenie trawnika, rabanie drewna - kazda wypocona kropla oddala widmo powrotu do ciagu.
Wazne jest zwalczanie nudy: przez pierwsze dni, gdy jest najtrudniej, dobrze jest zaplanowac sobie dzionek tak, aby nie bylo w nim miejsca na nude. Czyli: robimy porzadki, o ktore nasze zony/matki dopraszaja sie od lat, czytamy zalegle ksiazki. Dobrym pomyslem moze byc wkrecenie sie w jakas gre komputerowa - pamietam, ze kiedys mi to pomoglo.
Duzo snu - tez przez pierwsze dni.
I chyba tyle; jesli mi sie cos przypomni - dopisze.
Zapraszam do dzielenia sie swoimi doswiadczeniami w temacie.
"Pluco me domaga sie - mowie: nie.
Moge se cale gadanie wsadzic w d.
Taka jest wlasnie cecha THC"
pfk
Priwiet,
Nie wiem czy ten temat jest Wam potrzebny, ale moje, nazwijmy je eufemistycznie przywiazanie do MJ, sprawia czasami klopoty. Wiecie (wiecie?) jak to jest: z jednej imprezy robi sie tygodniowka, z tygodniowki miesiecznica i tak dalej...
A jak przerwac ten 'chocholi taniec'? Czy macie jakies sprawdzone sposoby na szybki detox? Chodzi mi tutaj o niwelowanie psychicznych skutkow dlugotrwalego palenia trawy (cisnienie, hustawki nastrojow, lenistwo itp. itd.), ale rowniez wyplukiwanie toksyn z organizmu.
To moze zaczne:
wiadomo, najwazniejsza jest wola. Mysle, ze podstawa jest zaplanowanie okresu abstynencji (np. miesiac, kwartal, rok(! ;P)). Kazdy dzien bez palenia wzmacnia wole i jednoczesnie przybliza nas do konca zalozonego okresu abstynencji. Na podstawie wlasnego doswiadczenia moge stwierdzic, ze najtrudniejsze sa pierwsze 3 dni: patrzac wstecz dnia 4tego moge powiedziec, ze odnioslem pierwszy sukces. W okresie przerwy od trawki staram sie rowniez unikac alkoholu (bo od wodki rozum krotki).
Jesli chodzi o sprawy cielesne, staram sie zwiekszac codzienny wysilek celem wypocenia wszelkich smrodow (niestety pale sprzeta z tytexem, fajek nie), duzo picia, staram sie nie obzerac na tlusto (trudne to ). Rowerek, intensywne koszenie trawnika, rabanie drewna - kazda wypocona kropla oddala widmo powrotu do ciagu.
Wazne jest zwalczanie nudy: przez pierwsze dni, gdy jest najtrudniej, dobrze jest zaplanowac sobie dzionek tak, aby nie bylo w nim miejsca na nude. Czyli: robimy porzadki, o ktore nasze zony/matki dopraszaja sie od lat, czytamy zalegle ksiazki. Dobrym pomyslem moze byc wkrecenie sie w jakas gre komputerowa - pamietam, ze kiedys mi to pomoglo.
Duzo snu - tez przez pierwsze dni.
I chyba tyle; jesli mi sie cos przypomni - dopisze.
Zapraszam do dzielenia sie swoimi doswiadczeniami w temacie.